Nakazy powrotu do tradycyjnej pracy stacjonarnej burzą drzemkę w wielu korporacjach. Przypomnijmy sobie choćby Sam’s Club, który musi walczyć ze skutkami decyzji o przymusowym powrocie dyrektorów do siedziby firmy. Pandemia nadała nowy zwrot pracy zdalnej, a decyzje o ponownym przymusowym zapełnieniu biur wywołują napięcia zarówno wśród pracowników, jak i kadry zarządzającej.
Zacznijmy od tego, że Cheryl Ainoa, wieloletnia dyrektor ds. technologii w Sam’s Club, postanowiła zrezygnować z funkcji po odmowie przeprowadzki do głównej siedziby firmy w Arkansas. Decyzję o rezygnacji argumentuje „osobistymi powodami”, lecz w tle dostrzegamy tutaj konflikt interesów pomiędzy chęcią utrzymania elastycznej formy pracy a wymogami pracodawcy.
Przypomnijmy, że wiosną firma Walmart, do której należy Sam’s Club, ogłosiła plan przymusowej przeprowadzki pracowników do jednego z głównych oddziałów. Mniejszość miała trafić do New Jersey i regionu Zatoki Kalifornijskiej, ale przeważająca część miała planowany powrót do Arkansas. Pracownikom dano czas do 1 lipca na podjęcie decyzji, a do końca października na przeprowadzkę.
Ainoa ma pozostać na stanowisku do lutego. Jej następcą zostanie Sanjay Radhakrishnan, obecny wiceprezes ds. technologii globalnych w Walmart. Zarazem jest to sygnał, że przymusowe powroty do biura mogą prowadzić do poważnych zmian kadrowych.
Przykładem, który ukazuje skalę wspomnianego konfliktu, jest postawa Amazona, który swoją decyzję o powrocie do biura skomentował otwarcie – niewygodna dla Ciebie sytuacja? Odejdź. I co, jak co, ale taka postawa to duże wyzwanie dla kadry zarządzającej. Statystyki pokazują, że tylko 7% dyrektorów generalnych przychodzi do biura pięć dni w tygodniu, a aż 93% korzysta z elastycznych form pracy.
Tak więc decyzja o przymusowym powrocie do biura, podjęta przez Sam’s Club, może rodzić pewne konsekwencje w środowisku pracowników. Wielu osób ceni sobie elastyczność zdobytą podczas pandemii i na pewno nie będzie chciało z niej rezygnować. Szczególnie dotknięte tym problemem są kobiety, często stojące na straży opieki nad dziećmi. Czy zatem dyrektorzy są bardziej skłonni do zignorowania takiego nakazu? A może, tak jak w przypadku Ainoi, podjęcie decyzji o odejściu jest dla nich łatwiejsze? To pytania, na które odpowiedź przyniesie nam najbliższy czas.
Źródło: Fortune.com