Weekendowy hit w wielu amerykańskich restauracjach sieci McDonald’s. W niedzielę, znany wszystkim miłośnikom fast food Quarter Pounder powrócił do menu wielu lokali. Czy przyczyną był sentymentalny powrót do klasyki, czy może inni czynniki przyświecały tej decyzji?
Niedawno w mediach zawrzało – wybuchła epidemia związana z popularnymi burgerami. Jeden człowiek zgubił życie, aż 75 osób czuło efekty zatrucia E. coli. Skażenie objęło 13 stanów USA. Sukcesywnie badania wykluczyły jedną z najbardziej podejrzanych przyczyn – kotlet wołowy, o którym mówiło się, że mógł być źródłem problemu. O czym jednak nie informowano głośno, to że na celowniku znalazły się surowe, pokrojone w paski cebule, które były podawane jako dodatek do właśnie Quarter Pounder. Dostarczane były one przez firmę Taylor Farms, pochodzącą z Kalifornii. Próbki cebuli przesłanych do około 900 restauracji pochodziły z zakładu w Colorado Springs.
Kiedy wybuchła epidemia, McDonald’s wycofał z menu swego hitu. W piątek, sieć poinformowała, że cebula, która mogła być przyczyną epidemii, nie będzie już więcej pojawiać się w ich łańcuchu dostaw. Zamiast tego, planowano wdrożenie cebuli z innego zakładu. Jednak w niedzielę, decyzja została zmieniona. Do menu, powrócił Quarter Pounder, ale już bez kontrowersyjnego dodatku. Dla zainteresowanych informacją, co tak naprawdę stało się źródłem zatrucia, przyniesie ulgę fakt, że testy przeprowadzone przez Departament Rolnictwa Kolorado wykluczyły kotlety wołowe jako źródło ogniska.
Tymczasem inne sieci fast-food, takie jak Burger King, Taco Bell, czy Pizza Hut również zdecydowały się na wycofanie cebuli z menu, zwłaszcza w obszarach, które objęła epidemia. McDonald’s postanowiło jednak iść własną ścieżką, zostawiając cebulę na razie za burtą. Epidemia przyniosła różne skutki w różnych lokalizacjach – w samym Kolorado było aż 26 zachorowań, w innych stanach było ich natomiast mniej. W Montanie zachorowało 13 osób, 11 w Nebrasce, 5 w Nowym Meksyku i Utah, 4 w Missouri i Wyoming, a po dwie osoby w Michigan i po jednej w Iowa, Kansas, Oregon, Wisconsin i Waszyngtonie, poinformowało CDC.
Sytuacja była dynamiczna, a jej skutki dawały o sobie znać w najmniej spodziewanych momentach. Na przykład, trzy osoby, które zgłosiły, że zachorowały, stwierdziły, że jadły w McDonald’s podczas podróży. Choroby zgłaszano między 27 września a 11 października.
Mimo wszystko, nastroje zdają się ulegać normalizacji. Wygląda na to, że McDonald’s, dzięki szybkiej reakcji i elastyczności w zarządzaniu swoją siecią, zadał cios epidemi, która mogła przynieść znacznie gorsze skutki. Powracający Quarter Pounder (oczywiście w nieco zmienionej formule), oraz wciąż rosnąca liczba klientów zdają się być dowodem na to, że sytuacja wraca do normy.
Źródło: Fortune.com